Autokomentarz do wystawy „Od-czuwanie góry”.
Od-czuwanie góry to myśli, odczucia obecne podczas wieloletnich wędrówek po górach i wieloletnich prób nawiązywania kontaktu z ich naturą. Można by wymieniać tu konkretne pasma, szczyty, lecz świadomie zagadnienie ujmuję jako symboliczne widzenie góry jako pionowego wymiaru świata.
Cykl OD-CZUWANIE GÓRY to góra w oczach człowieka jako przestrzeń wewnętrznej inspiracji, na którą ten jest otwarty, może nawet poddany jej obrazowi i sile oddziaływania.
Cykl dotyczy kreowania subiektywnych, górskich przestrzeni, ich metafizycznego znaczenia naprzeciw człowieka i jego „małości”, człowieka i jego bywania w miejscach tak znaczących jak góry i niejednoznacznych zarazem.
Istnienie gór niewątpliwie prowokuje do chodzenia po nich jak i do rozważania ich swoistej estetyki. Każdorazowe doświadczanie wyzwala pewien bagaż emocjonalny.
Przebywanie w tak odmiennym od miejskiego krajobrazie, wzbudza fascynację tym środowiskiem.
Potrzeba obcowania z górą, pojmowania i kontemplowania jej tajemniczej istoty odnajduje pogłębienie, analizę, czy też pobudzenie w procesie twórczym.
Wyostrzone patrzenie, widzenie rzeźby gór jako warstwy estetycznej to również wrażeniowość o charakterze nieskończonym wobec nieskończoności wyrazu góry.
Jednak do samego postrzegania dołącza sensualne „doznawanie góry”, myślenie o jej warstwie głębszej – jako niewidzialnej istocie góry.
Wówczas kwestie wyrażania podobieństwa przejmują plan dalszy, a w procesie twórczym dominujące stają się analogie.
Góra w obliczu swej stałości zawiera w sobie skutek „zawirowania”, jakie kształtowało jej formę i, niezależnie od pochodzenia, wynika ze zderzenia sił, kumulacji wzrastającej presji, poszukującej zawsze ujścia.
Dzięki takiemu wypiętrzeniu, wyzwoleniu nagromadzonego chaosu, istnieje, stanowiąc swoisty górotwór, będący usposobieniem wiecznego milczenia, wartości samej w sobie, momentami ponad ludzką miarę poznania, czy tylko odczuwania?
Być może dlatego człowiek ma w sobie tę tęsknotę do bycia w przestrzeni góry, gdzie pomimo wszelkich „zawirowań”, dystansu od rzeczywistości codziennej, odnajduje podłoże do kształtowania swojego wymiaru człowieczeństwa.
Bycie w górach to próba fizycznego i psychicznego zderzania z wielkością i specyfiką twardej materii.
Przybliżanie się człowieka do nieujarzmionej, pierwotnej dzikości góry, skąd możliwy jest ponadziemski ogląd świata, to bardzo pierwotne, archetypiczne dążenie do wznoszenia się wyżej i potrzeba pojmowania fenomenu góry, a także siebie w relacji wobec góry.
Poprzez dochodzenie i bycie na wierzchołku, w obrębie wysokogórskiego powietrza i przestrzeni, człowiek odnajduje nową perspektywę patrzenia, a widzenie tych najdalszych horyzontów wzbudza w nim napływ nowych myśli i zmaganie z prawdziwym ujęciem widzenia świata.
Odczuwając górę wraz z jej wyniosłą pustką i siłą oddziaływania, rodzi się aprobata, chęć oswajania tego wymiaru.
W tych okolicznościach przychodzi także pytanie o rzeczywistość bardziej prawdziwą, o tą, która zanika powoli w dolinie, czy dopiero się zaczyna.
Człowiek zmierzający do szczytu góry obrazuje sens życia ludzkiego, pragnienie wznoszenia wyżej, przekraczania ograniczeń.
Odnajduje i rozpoznaje siebie w obliczu trudności, specyfiki góry, dynamiki zjawisk. Rozważa jej piękno i jednocześnie tragizm, osiągalność i niedostępność, balansując czasem na krawędzi życia – w wymiarze góry i po za jej wymiarem.
W rozważaniu kontrastów, właściwych górze, można by rozpoznać podobieństwo do kondycji człowieka, który stoi u podnóża góry, zwracając się w stronę jej wierzchołka.
Będąc w drodze, podejmuje on szereg decyzji, niejednokrotnie walkę z samym sobą, w ostateczności dochodząc do milczącej istoty góry i języka jej wiecznej ciszy, która potrafi przyćmiewać wszelkie wahania i kontrasty.
Doświadczanie masywu góry w sensie fizycznym, poprzez wędrówkę, wspinaczkę, bezpośredni dotyk skały i jej materii, przekłada się na aspekt mentalny, prowokujący doświadczenie duchowe, bo niewątpliwie w aurze góry wyczuwalna jest jakaś sfera sacrum, do której człowiek zanosi swe codzienne profanum, a w zamian otrzymuje wewnętrzne wyciszenie, pokorę, wiarę w siebie i czuwanie góry nad światem.
Cykl twórczy OD-CZUWANIE GÓRY jest analogicznym przejawem zmagania umysłu z materią malarską – na gruncie papieru, płócien, w obrębie której bardziej istotnym przekazem ma być odczuwana prawda, przekazywana za pomocą gestu i woli pędzla, niż wierne studiowanie natury góry.
Aleksandra Rudzka-Miazga, Galeria Floriańska 22, 16marca 2018r.
Komentarz do wystawy „Dwa Światy”.
Wystawa jest spotkaniem dwóch światów, wyrażanych poprzez fotografię oraz małe formy rysunku z malarstwem. To dwa punkty widzenia, dwa schematy myślowe, a jednak eksplorujące wiele wspólnych zagadnień, obszarów.
Intencją kompozycji naszej wystawy jest ujawnienie zbieżności dwóch światów zatrzymanych na granicy strefy realnej i czysto wyobrażeniowej, próbujących oswajać w przestrzeni to, co nienazwane, obnażając zarazem rzeczywistość z codziennej „nadbudowy” w celu ukazywania egzystencji czystej, dzięki której możliwe jest zanurzanie w samotności, w kontemplacji.
Dotychczas nasze prace nie były zestawiane ze sobą w dialogu. Powstały wiele lat temu i, co ważne, w autonomii tworzenia, bez wzajemnych relacji. Dopiero wspólne ich odnajdywanie, kojarzenie ze sobą sprowokowało do spotkania na nowej płaszczyźnie dialogu, ukazując tym samym niepokojąco spójne patrzenie na rzeczywistość i emocje, z których złożony jest człowiek.
Prawdopodobnie sztuka jest dla nas płaszczyzną budowania rzeczywistości bazującej na zbliżonych do siebie warstwach znaczeniowych, skojarzeniowych, dzięki czemu wyrażamy świat poprzez podobne motywy, przejawy, symbole…
Kreowane przez nas światy funkcjonują wraz z podobnymi rekwizytami, „aktorzy” odgrywają tu jakby bliskie sobie sceny, a nowo powstały dialog nie powoduje znaczących napięć, kontrastów, wyzwala raczej relacje o znaczeniu pokrewnym, jednoimiennym.
Ważnym przesłaniem jest tu pojedynczy, wyalienowany człowiek, istniejący wobec otoczenia przepełnionego pustką i wieczną ciszą, z którą nawiązuje swoiste relacje. Istotne jest jego spojrzenie w dal, może nawet w otchłań. Pokrewne w wyrazie scenerie przedstawiają światy alternatywne, niecodzienne, wyobcowane, jakby zatrzymane i wyabstrahowane z codziennego biegu, który zagłusza to, co pierwotne, co zastane. Z tej perspektywy rzeczywistość zdaje się odrzucać relatywizujące spojrzenie na świat, jest niczym zaczyn – absolutny punkt odniesienia – wolny od wszelkiej struktury cywilizacyjno-społecznej.
Aleksandra Rudzka-Miazga, Galeria Fundacja 4Style, 6 października 2017r.
Autokomentarz do wystawy „Byty niemożliwe”.
Twórczość wynika z refleksji, dotyczy tego, co codzienne i zarazem uniwersalne. Interpretacja rzeczywistości chaosu, zderzania całej struktury sprzeczności, powoduje wielość wątpliwości, prowokując tym samym jakąś formę zapisu, której wyrazem, w moim przypadku, są często formy uwikłane i świadomie niedookreślane. Niepełność i niedokładne określenie formy jest zabiegiem świadomym, dającym pole do namysłu, uruchamiającym działanie wyobraźni, ponadto tożsamym z formą ludzkiej kondycji i jej kruchą egzystencją w świecie. Formy niejako uwikłane, nierzeczywiste struktury – nazywam BYTAMI NIEMOŻLIWYMI, i one najczęściej tworzą rzeczywistość wnętrza mojego obrazu. Są auto kompozycjami stającymi się w czasie i przestrzeni, w sposób naturalny kształtowane.
Sam początek ich powstawania to szybkie zapisy, poza świadome gesty, na które nakładają się długie procesy wsłuchiwania, wypatrywania w zaistniałych sekwencjach , uważność… W tym miejscu przeważnie pojawia się, co bardzo istotne w mojej twórczości, jakaś SUGESTIA, która prowadzi i jednocześnie ujawnia, że poza ujęciem tego, co oczywiste i bliskie, istnieje jeszcze coś więcej. To coś sprawia, że wszelka kwestia wątpienia odchodzi na plan dalszy, a „istniące” się nowe byty z papierów, płócien niosą swój autonomiczny wyraz w nowo powstałej przestrzeni tworzenia, poszukując swego ładu i harmonii. Wizerunki odczuć, emocji, wynikające z percepcji logiki rzeczywistości realnej, widzialnej, odczuwalnej, odnajdują swą formę odrealnioną, rządzącą się nową logiką przestrzeni płócien, papieru, gdzie najmniejsza sugestia prowadzi…, może nawet zwodzi… Jednak dominuje wszelkie konwencje, zarysy. Jedyne co pewne, to niepewność.
Auto kompozycje z ostatnich lat przemawiają językiem z pogranicza geometrii, konstrukcji, poniekąd i abstrakcji lirycznej. Są jakby odejściem od ujęć dotychczas przedstawiających, figuracyjnych, scenograficznych. Wymykają się zjawiskom bezpośrednio zaczerpniętym z rzeczywistości realnej. Rysowane linie, ich skrzyżowania oraz chaos budują narrację napięcia pomiędzy życiem, a inter poziomem, z którego życie jest obserwowane . Technika rysunku zdaje się wyzwalać owe struktury z wewnętrznej przestrzeni świadomości. Prowokuje działanie swobody i intuicji. Posiłkując się wyobraźnią i pamięcią, próbuje przedstawiać to, co trudne do zwerbalizowania.
Splot prostych linii, figur rozbudowuje swą tkankę, poszukując równowagi, i przyjmując niejako formę przestrzeni kontemplacyjnej. Wśród chaosu ujawnia się powtarzająca struktura poziomych i pionowych linii, niczym porządek YIN i YANG, za każdym razem formująca swój nowy układ. Pozwala to „wydobywać obrazy”, do których się dochodzi i, w nieskończoność poszukiwać swojego obrazu, oswajając świat poprzez wyłaniające się sensy emocjonalne, liczne wahania i refleksje.
Oswajanie świata za pomocą linii, płaszczyzn, jako budowanie konkretnych struktur w przestrzeni moich prac, oznacza , iż BYTY NIEMOŻLIWE mogą zaistnieć, zawarte w swej formie być może chwiejnej, nierzeczywistej, ale niosącej wieloznaczność interpretacyjną.
Podobną zagadkę stanowi człowiek w mojej twórczości, i choć obecnie mało w niej figuracji, to kompozycje dzisiejsze są nadal egzystencjalne, z pogranicza świata geometrii, abstrakcji, konstrukcji, zawsze jako odbicie – „powidok” rzeczywistości. Podobnie jak człowiek istnieją w zderzeniu relacji wnętrze- zewnętrze, chaos – równowaga, sacrum – profanum.
BYTY NIEMOŻLIWE poniekąd wymykają się pojęciom świata realnej rzeczywistości. To wymiar rządzący się również swoimi prawami skomplikowanych relacji liniowych, barwnych, będących nośnikami ludzkich emocji. Niemożliwość ich tkwi na granicy pomiędzy percepcją rzeczywistości, a przestrzenią zastaną i, co ważne, w kontekście czegoś więcej, gdzie rodzi się pytanie o ostateczność, o tajemnicę pustki, nicości. Byty, na styku granic próbują tylko oswajać nową rzeczywistość pomiędzy światem wewnętrznym, a zewnętrznym, zawartym w przestrzeni nieskończonej tajemnicy, którą człowiekowi trudno pojąć w całości.
Aleksandra Rudzka-Miazga, Galeria Floriańska 22, 1 lipca 2016r.
Tekst do wystawy „ŚCIANY ŚWIATA”
„Punktem wyjścia wystawy jest pojęcie przestrzeni. Przestrzeni, w której tkwią pewne struktury – ŚCIANY ŚWIATA. Stawiając światu ściany, których byt niematerialny staje się miejscem i niejako narzędziem dla bytu materialnego człowieka, kreujemy pozorne antidotum na pustkę i brak czegokolwiek w przestrzeni.
Niezależnie, czy mamy do czynienia z przestrzenią realną czy tą wykreowaną, ściany pełnią funkcje symboliczne, organizując przestrzeń w czasie, udzielając poniekąd miejsca relacjom pomiędzy tym, co wewnętrzne i zewnętrzne. Mogą też dzielić od tego, co zewnętrzne.
We wnętrzach złożonych ze ścian dzieje się przestrzeń osobista wraz z zapisem ludzkiego istnienia. Ściany stoją jak niemi świadkowie zaistniałych historii, zarówno tych ze skończonej przestrzeni wnętrza jak i z zewnętrza.
ŚCIANY ŚWIATA niczym przejściowe formy bytu tkwią na granicy pomiędzy poznanym i nieznanym. Zawarte w nich drzwi czy otwór okienny umożliwiają obustronny przepływ i oswajanie podmiotu z tym, co empirycznie jeszcze niezaznane. Sytuacja otwartości podpowiada lub tylko ujawnia drogę do wyjścia. Zaprasza. Powstaje wówczas pytanie, czy podmiot pragnie przekroczyć własne ograniczenie… Jeśli nie, to być może schronienie w swym małym ziemskim raju ze ścian, z drzwiami i oknem na świat jest świadomym aktem afirmacji życia na ziemi, polem do refleksji i pozostawiania swych śladów.
Odmienne zjawisko zachodzi w przypadku struktur zamkniętych, gdzie przenikanie nie jest możliwe, a dominującą formą istnienia podmiotu – zniewolenie, wieczna matnia, która z kolei staje się obcą i neutralną dla świata zewnętrznego. Można by wnioskować, iż struktury ŚCIAN ŚWIATA bywają zapisem niemałych tragedii ludzkich, a nawet dehumanizacji.
Wznoszące się ściany – czasem chwiejne w swej perspektywie, zwielokrotnione, rozwarte, rozproszone czy opustoszałe zarazem sugerują, iż niemożliwa jest w przestrzeni forma wiecznie doskonała stworzona przez człowieka. Jednakże to człowiek sam stwarza sobie ŚCIANY ŚWIATA, szukając schronienia, bo ono jest miejscem dla własnej mitologii bytu.
Wystawa prezentuje sześć odsłon, sześć różnych projekcji rzeczywistości ŚCIAN ŚWIATA, stwarzając tym samym pole do kolejnych refleksji, interpretacji czy zadumy pełnej rozmaitych uczuć, w których mogą również przemawiać słowa wiersza Jonasza Kofty – Jest świat ze ścian / Rosnących w górę / W nim traci wartość słowo…”(Jonasz Kofta, Wiersze, fragm. z Cztery ściany świata).
Aleksandra Rudzka-Miazga, Galeria Lamelli, 1 luty 2013r.